Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna
CAPITULO #1 - CATALINA CASTRO

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna -> Dlaczego
Autor Wiadomość
Renzo
Administrator
Administrator



Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto Sie 11, 2009 0:23 am    Temat postu: CAPITULO #1 - CATALINA CASTRO    

Lorena Rojas como Catalina Castro
hoy con: William Levy (Alejandro), Gabriel Porras (Ignacio)), Roberto Plantier (Joaqulin), Andrea Montenegro (Gloria) y Silvia Pasquel (Edelmira)

Część I

Trzy lata wcześniej...

27 sierpień 2006 roku. Rodzinne szczęście Cataliny u boku Ignacio trwało już od blisko 20 lat. Rodzina i znajomi krytykowali ten pełen miłości związek, jako młodzieńczy kaprys, którego za kilka lat oboje pożałują. Minęło znacznie więcej, a miłość ich jedynie z każdym dniem zyskiwała na sile. Owocem tego jakże pięknego uczucia był Joaquin, oczko w głowie swoich rodziców, którzy wychowali go na wspaniałego człowieka. Żadne jednak z nich nie spodziewało się tego, co już niebawem miało się wydarzyć...
Stuk kieliszka był jedynym świadkiem ich wzajemnego szczęścia. Catalina z zadowoleniem zerkała na palec, na którym znajdowała się złota, zgrabna obrączka. Kobieta z nieprzerwanym uśmiechem na twarzy wracała w myślach do tego pamiętnego dnia sprzed dwudziestu lat, kiedy to stojąc na ślubnym kobiercu stała się panią Castro.
- Za nas. - Ignacio uniósł do góry kieliszek szampana, delikatnie stuknął o kieliszek ukochanej i upił z niego łyk. Catalina zrobiła to samo. Nie potrafiła przestać się uśmiechać. Czuła się szczęśliwa i spełniona zarówno jako żona, jak i jako matka.
Mężczyzna nie odrywał wzroku od żony. Była piękna. Miała w sobie coś niespotykanego. Przebijała charyzmą i urodą każdą kobietę jaką do tej pory widział.
- Zatańczymy? - zaproponowała. Widząc zawahanie na jego twarzy, oprawiła propozycję w swój najpiękniejszy uśmiech, który nie raz wpływał na zmianę zdania Ignacio, który bez słowa wstał od stolika i wyciągnął rękę ku Catalinie.
Po chwili para znalazła się na parkiecie, otoczona pozostałymi parami również szczęśliwych ludzi. W tej chwili czas dla nich nie istniał. Wtuleni w siebie, kołysali się w rytm romantycznej piosenki, która przenikała ich dusze. Łzy szczęścia spływały po jej twarzy... Romantyczną chwilę przerwało jednak złe samopoczucie Cataliny. Kobieta pochyliła głowę na dół, chwytając ją prawą ręką. Zachowanie żony nie umknęło uwadze Ignacio, który zareagował natychmiast.
- Kochanie, źle się czujesz? - spytał zatroskany niepokojąc się zachowaniem kobiety.
- Nie wiem, Ignacio. - odpowiedziała niepewnie. - Chyba szampan uderzył mi do głowy.
- Wracajmy do domu...
- Spokojnie, wróćmy do stolika. - Catalina chwyciła go rękę. - Zakręciło mi się w głowie, ale to nie powód, aby kończyć ten cudowny wieczór, kochanie. Nie codziennie można świętować dwudziestą rocznicę ślubu, nieprawdaż? - Mężczyzna uśmiechnął się i wspólnie z ukochaną wrócił do stolika.
Po kilku minutach dwóch kelnerów podało do stolika państwa Castro wytworną kolację. Na twarzy Cataliny ponownie zagościł uśmiech.
- Tak bardzo cię kocham, Catalino. - wyznał łagodnie, z nutą romantyczności.
- Ja ciebie również. - odparła, chowając dłoń w dłoni Ignacio, który skierował swój wzrok na dłoń żony.
- Jest chłodna. - Catalina zignorowała słowa męża. Błądziła wzrokiem na ludzi, siedzących przy sąsiednich stolikach. - Kochanie?
- Mówiłeś coś? - spytała rozkojarzona.
- Twoja dłoń jest lodowata. Na pewno wszystko w porządku? - nie odpowiedziała; kiwnęła jedynie głową. Oboje wrócili do przerwanego posiłku.
Catalina i Ignacio w ciszy konsumowali posiłek. Uśmiech, który nie tak dawno gościł na twarzy kobiety zniknął. Gdy tylko próbowała przywrócić go z powrotem, przybierał formę grymasu. W pewnym momencie Catalina przerwała posiłek i odłożyła sztućce na talerz.
- Nie smakuje ci? - spytał zdziwiony Ignacio, przerywając ciszę.
- Dobrze wiem, że nie ukryję tego przed tobą, Ignacio. - powiedziała z niepokojem w głosie.
- Kochanie, co się dzieje?
- Niepokoję się o Joaquina...
- Niepotrzebnie, kochanie. - odparł Ignacio. Joaquin jest już dorosłym mężczyzną i potrafi o siebie zadbać. Poza tym, wie doskonale, że w razie jakichkolwiek problemów, może zwrócić się do nas.
- Zauważyłeś, że odkąd wrócił do domu, dziwnie się zachowuje? - kobieta próbowała uspokoić bicie swojego serca.
- Co chcesz przez to powiedzieć? - zaniepokoił się Ignacio, oczekując od żony odpowiedzi.
- Zmienił się, i to bardzo.
- Każdy się zmienia, kochanie.
- Jeszcze kilka tygodni temu Joaquin był pełnym życia chłopakiem. Niemalże co tydzień wyjeżdżał z przyjaciółmi nad wybrzeże. A teraz? Odkąd znów się do nas wprowadził, wychodzi z domu raz w tygodniu, o ile komuś uda się go do tego przekonać. - Mężczyzna z niepokojem przysłuchiwał się rewelacji żony. - Czy ty doprawdy tego nie zauważyłeś, Ignacio?
- To do niego nie podobne...
- A pamiętasz dziewczynę z którą się spotykał, Palomę? Powiedz, kiedy ostatnio widziałeś ich razem?
- Jak tylko wrócimy, porozmawiam z nim. - powiedział Ignacio, biorąc ponownie do ręki sztućce.
Catalina niepewnie rozejrzała się wokół się, gdy ponownie dopadło ją dziwne uczucie, które towarzyszyło jej podczas tańca z mężem.
- Jesteś pewna, że nie chcesz wracać do domu?
- Mam złe przeczucie, Ignacio. - odpowiedziała z obawą w głosie. - Proszę, wracajmy do domu! Castro przystał na prośbę żony. Opłacił rachunek za kolację i w towarzystwie żoną opuścił lokal.
Na parking, który znajdował się tuż przed wejściem do restauracji zjeżdżały kolejne samochody. Ignacio wyłączył alarm i otwarłszy od strony pasażera drzwi eleganckiego samochodu, pomógł Catalinie wsiąść do pojazdu. Gdy zamknął drzwi, kobieta położyła torebkę na półce przed sobą.
Mężczyzna wsiadł do samochodu i odpaliwszy silnik, ruszył powoli w kierunku, w którym znajdował się ich dom. Drzewko zapachowe, kołyszące się pod lusterkiem wstecznym, które na co dzień nie przeszkadzało Catalinie, drażniło ją swym intensywnym aromatem.
Całą drogę, aż do domu przejechali w ciszy. Kobieta siedziała spięta. Ignorując słowa męża, przyglądała się mijanym domom. Chcąc przerwać senną ciszę, Ignacio włączył radio. Drzewko zapachowe kołysało się w rytm muzyki.
W wnętrzu pojazdu zaczęło robić się gorąco. Opuścił szybę, a powiew świeżego wieczornego powietrza wdarł się do środka. Zapach perfum kobiety, współgrał z wonią drzewka zapachowego.
- Daleko jeszcze? - spytała Catalina, przerywając ciszą, zagłuszaną jedynie przez muzykę z radia.
- Jesteśmy prawie na miejscu. - Po kilku chwilach Ignacio zatrzymał samochód przed domem. Catalina prędko otwarła drzwi i wbiegła na patio domu. Walka z zamkiem od drzwi nie trwała długo. Otwarte drzwi poważnie zaniepokoiły kobietę.
- Joaquin! - zawołała, zatrzymując się przed schodami, które prowadziły na piętro, gdzie znajdowały się sypialnie rodziny. Chłopak jednak nie odpowiedział na wołanie matki.
- Catalino, spokojnie! - polecił Ignacio, zamykając drzwi za żoną.
- Coś się stało, Ignacio! Ja to czuję! - oznajmiła z rozpaczą w głosie kobieta, z oczu której niemiłosiernie spływały się łzy. Mężczyzna chciał przytulić Catalinę, jednak tak prędko wbiegła na schody. Na piętrze skierowała się w stronę pokoju syna. Trzymając dłoń na klamce od drzwi, usłyszała dobiegającą z pokoju muzykę. Serce waliło jej jak młot. Drżącą dłonią otwarła drzwi, dokładnie w chwili, gdy ciało Joaquina bezwładnie odpadł na dół. Chłopak wisiał na szczebelku do podciągania. Jego oczy skierowane były w stronę drzwi wejściowych, a źrenice powoli stawały się co raz mniejsze.
- Joaquin!!! - zawołał roztrzęsiona widokiem umierającego syna kobieta. Krzyk żony natychmiast przywiódł do pokoju jej męża, który z martwym wzrokiem przyglądał się ciału syna. - Synku!!!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Renzo dnia Pon Lis 02, 2009 0:01 am, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Renzo
Administrator
Administrator



Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro Lis 11, 2009 0:02 am    Temat postu:    

Lorena Rojas como Catalina Castro
hoy con:: William Levy (Alejandro), Gabriel Porras (Ignacio), Andrea Montenegro (Gloria), Natalie Correa (Paloma), Angelique Boyer (Valentina) y Vanessa Guzman (Maria)

Część II

Obecnie...

Było późne popołudnie. Spojrzała na zegar. Dwadzieścia po piątej. Do rozpoczęcia dyżuru było jeszcze ponad godzina czasu. W telewizji trwała właśnie transmisja na żywo z miejsca, gdzie kilka minut temu doszło do poważnego wypadku. Catalina z filiżanką gorącej kawy przysiadła przed telewizorem i wsłuchiwała się w szczegóły zdarzenia. Z pokoju obok dobiegał charakterystyczny odgłos stukania o klawiaturę komputera. Śmierć Joaquina była również olbrzymim ciosem dla jego ojca, który dzięki wsparciu ze strony reszty rodziny oraz obowiązkom w swojej pracy nie załamał się. Od tego tragicznego dnia, na który przypadała dwudziesta rocznica ślubu Cataliny i Ignacio, w ich związku wraz ze śmiercią syna coś obumarło. Nie wiadomo, czy była to ta wielka miłość, która od dwudziestu lat nie traciła na sile. Chyba nie to, przecież nadal się kochali, jednak już w całkiem inny sposób. W chwili kryzysu każde zamykało się w swoim malutkim światku, do którego nikt inny nie miał prawa wstępu.
Z rozmyślań o nieżyjącym synu, Catalinę wyrwał drażniący dźwięk telefonu. Ostrożnie odłożyła więc spodek z filiżanką i przeszła do kuchni, by wygrzebać z dna torebki niewielkie urządzenie. Napis na wyświetlaczu przedstawiał pilną, wręcz nalegającą wiadomość o poważnym wypadku samochodowym, jakiemu uległ młody mężczyzna. Ściskając w lewej ręce telefon komórkowy, wolną ręką oślep próbowała wymacać opakowanie z lekami antydepresyjnymi. Od śmierci syna to właśnie one jako tako pozwalały kobiecie przeżyć każdy następny dzień. Wpakowała do ust dwie pastylki leku, a następnie popiła je szklanką wody. Za kilka minut będzie mogła spokojnie funkcjonować w pracy.
Zagłuszony sygnał karetki, który rozbrzmiewał w okolicy przypomniał Catalinie o pilnym wezwaniu. Lekko zdezorientowana prędko wrzuciła do torebki najpotrzebniejsze rzeczy. Jeszcze pobieżny makijaż i buty. Szybkim krokiem opuściła mury domu, nie powiadamiając o wyjściu męża. Po około dziesięciu minutach Catalina Castro dotarła do szpitala. Krążąca po recepcji sanitariuszka Camila przejęła od niej płaszcz i torebkę, podając kobiecie szpitalny fartuch.
- Za moment przywiozą nam młodego chłopaka, ofiarę wypadku. - wyjaśniła prędko Camila,
- Zapewne chodzi o tego kierowcę, o którym była mowa w telewizyjnej relacji. - pomyślała przez chwilę Castro, gdy na korytarzu pojawili się ratownicy wiozący nieprzytomnego chłopaka.
- Nieprzytomny, brak reakcji bólowych na: uciskanie mostka, szczypanie; nie otwiera oczu, brak kontaktu słownego. Rozległe, krwawiące obrażenia twarzoczaszki; kości czaszki bez wyczuwalnych złamań. Brzuch miękki, na szczęście; klatka piersiowa nie zapada się! – ratownik medyczny szybko wyliczał stwierdzone obrażenia u poszkodowanego chłopaka.
- Ciśnienie?
- Niskie. Wysokie tętno. - Lekarka wspólnie z sanitariuszami przeniosła nieprzytomnego na szpitalne łóżko.
- Przygotujcie EKG.
- Ciśnienie szybko spada! - wtrąciła Camila. - 70.
- Przygotujcie salę. Operujemy! Szybko! Grozi mu zapaść!
Camila prędko założyła Catalinie rękawiczki, fartuch i maseczkę. Była gotowa do operacji, gdy uważnie przyjrzała się pacjentowi, który tak bardzo przypominał jej zmarłego Joaquina. Starała się ukryć, jak bardzo wstrząsnął nią widok poszkodowanego chłopaka. Chciała wybiec z sali.
- Catalina! - zawołała Gloria, przywracając przyjaciółkę do rzeczywistości.
Kobieta odczuła minimalne drżenie rąk, co nie było u niej wskazane. Jeden mały błąd i pacjent zginie. Po jej skroni spływała cienka stróżka zimnego potu. Gloria spojrzała podejrzliwie na przyjaciółkę.
- Catalina, wszystko w porządku? - pytanie tak ją zaskoczyło, że przez chwilę nie potrafiła odezwać się słowem. Po ruchach dłoni było jednak widać, że wywołało zdenerwowanie. - Catalina, nie ma czasu, on umiera!
- Tak. - odpowiedziała niepewnie, jakby będąc w amoku, prosząc po chwili instrumentariuszkę o skalpel.
Podczas operacji, Catalina co pewien czas zerkała na niewinną twarz operowanego. Znów przed oczami widziała Joaquina. Z trudem próbowała skoncentrować się na zabiegu. Widząc zdenerwowanie w oczach Cataliny, Gloria postanowiła kontynuować za nią resztę operacji.
- Idź, ja się nim zajmę! - poleciła przyjaciółce, który rzuciwszy nóż na srebrną tackę opuściła salę operacyjną.
Szła wąskim i długim korytarzem widząc bez przerwy przed sobą twarz zmarłego syna. Jej ciało przeszedł silny dreszcz. Znów dopadł ją ten pieprzony kryzys, z którego wyrwać może ją jedynie kolejna dawka leku antydepresyjnego. W pewnym momencie zatrzymała się przed jedną z sal, w której leżał inny młody mężczyzna. Niedoszły samobójca, którego skok z trzeciego piętra bloku zakończył się jedynie kilkoma siniakami i paroma potłuczeniami. Catalina delikatnie otworzyła drzwi stanęła przy drzwiach.
- Joaquin, dlaczego?! - to pytanie wraz z Ignacio zadawali sobie od trzech lat. Nigdy nie usłyszeli odpowiedzi.

Tymczasem młoda piękna dziewczyna o kasztanowym kolorze włosów mijała kamienne nagrobki na cmentarzu, gdzie został pochowany chłopak. Trzymając w ręku białą różę przystała nad jednym z grobów. „JOAQUIN CASTRO. ŻYŁ DWADZIEŚCIA LAT. NIECH SPOCZYWA W POKOJU.” - taki napis tuż pod jego zdjęciem widniał na nagrobku. Dziewczyna usiadła naprzeciw krzyżując nogi.
- Jutro mijałaby czwarta rocznica, jak się poznaliśmy. - powiedziała smutnym bezbarwnym głosem, bawiąc się ściętym kwiatem. - Tak bardzo mi ciebie brakuje, kochanie... - wyznała, ocierając spływającą po policzku łzę. Twoi rodzice bardzo cierpią. Starają się tego nie okazywać, ale ja to bardzo dobrze widzę. Ludzie na około mówili mi, że za kilka tygodni oswoję się z myślą, że ciebie już tu nie ma. Minęły trzy lata... - zamilkła. Łzy rozpaczy zaciskały jej gardło. -... Trzy lata, a ja nadal wierzę, że to tylko zły sen, z którego zaraz się przebudzę, a ty przytulisz mnie mocno i raz jeszcze zapewnisz mnie, że zostaniesz ze mną na zawsze... że nigdy... nigdy mnie nie opuścisz.. Tak bardzo mi ciebie brakuje, Joaquin!
W pewnym momencie Paloma przestała nerwowo obracać różą. Położyła ją przed płonącymi zniczami i prędko ruszyła ku bramie cmentarza. Gdy Paloma na dobre oddaliła się od grobu ukochanego, zza drzewa wyłoniła się postać drobnej dziewczyny, ubranej na czarno w dość wyzywającym stylu. Valentina powoli podeszła do grobu Joaquina i przez kilka chwil stała przed nim w ciszy.
- No proszę, mijają trzy lata odkąd zechciałeś nas opuścić drogi, a raczej przeklęty Joaquinie... - powiedziała poważnym tonem dziewczyna. - Zmarnowałeś mi całe życie! Mam nadzieję, że smażysz się teraz w piekle i pokutujesz za krzywdę jaką mi wyrządziłeś! - Nagle dziewczyna zachwiała się. Obraz przed oczyma zaczął się rozmazywać, a na jej bladym czole pojawiły się drobne krople zimnego potu.
- Jesteś z siebie zadowolony? Stoję teraz przed tobą, abyś mógł zobaczyć, jak umieram. Moja agonia trwa od kiedy zdecydowałeś odebrać sobie życie! Potworze! Spotkamy się w piekle!

Czuwanie nad śpiącym chłopakiem przerwało Catalinie pojawienie się pielęgniarki, która przyszła zobaczyć, czy z pacjentem jest wszystko w porządku.
- Pani doktor, doktor Alvarez panią szuka. - powiedziała grzecznie młoda kobieta.
- Dziękuję, już idę. - odpowiedziała lekko speszona jej obecnością Catalina i prędko opuściła salę chorego. Teraz musi szybko zażyć lek, bowiem i tak cudem wytrzymała te parę minut będąc sam na sam ze wspomnieniem po synu. Stukot szpilek, odbijał się od ścian korytarza i brzmiał drażniąco. Zaczęła biec. Gdy w końcu znalazła się w pokoju lekarzy, dorwała się do swojej torebki i rozpaczliwie próbowała wygrzebać z niej upragnione opakowanie z lekami. Dzięki kolejnej dawce odzyskała spokój umysłu, a przykry widok, jaki towarzyszył jej od rozpoczęcia operacji zniknął. Nagle do pomieszczenia weszła jedna z lekarek, uczestniczących przy operacji.
- Jeśli masz problem, idź do psychiatry! - rzuciła bez skrępowania kobieta.
- Maria...
- Nie przynoś tego tutaj. Nie mamy czasu. Nie raz trafiały ci się takie przypadki jak ten dzisiejszy i radziłaś sobie bez najmniejszego problemu. Powinnaś była wziąć się w garść i wrócić na salę. - Łzy powoli zaczęły napływać do oczu Cataliny, na szczęście z opresji wyciągnęło ją pojawienie się Glorii.
- Maria, zostaw ją! - powiedziała od drzwi. Lekarka rzuciła zabójcze spojrzenie w stronę Cataliny i prędko opuściła pokój. - Lepiej się czujesz? - zwróciła się do przyjaciółki Gloria. Ta nie odpowiedziała; kiwnęła jedynie potwierdzająco głową.
- Co z tym chłopakiem? - spytała Catalina, siadając w foteliku.
- Cudem go odratowaliśmy. Zaraz po tym, jak wyszłaś dostał silnego krwotoku, ale udało nam się go zatrzymać i teraz jest stabilny. Catalina, słuchasz mnie?
- Tak.
- Wciąż myślisz o Joaquinie? - spytała delikatnie Gloria, nie chcąc narażać przyjaciółki na smutne wspomnienia po zmarłym synu.
- Ten chłopak... on jest dokładnie w tym samym wieku, co Joaquin.
- Rozumiem cię, Catalino i podziwiam. Przyznam, że nie wiem, czy sama podniosłabym się po takiej tragedii, ale nie zapominaj, że w twoich rękach znajduje się życie naszych pacjentów. Rozmawiałam z ordynatorem, zgodził się udzielić ci trzy tygodniowy urop. Wracaj do domu i nie zamartwiaj się już dłużej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna -> Dlaczego Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach