Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna
Fashion de la Vega

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna -> Fashion de la Vega
Autor Wiadomość
Renzo
Administrator
Administrator



Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią Cze 27, 2008 2:55 am    Temat postu: Fashion de la Vega    

Odcinek 1

Głównym korytarzem "Fashion de la Vega" codziennie przechadzało się wiele osobowości. Najważniejsza jednak zasiadała w fotelu prezesa od początku powstania firmy. Była nią Elvira de la Vega. Mimo zmarszczek na twarzy, duchem wciąż czuła się jak nastolatka. Po śmierci męża nie załamała się i by nie dręczyć się wspomnieniami, założyła interes tekstylny. To dzięki niej "Fashion de la Vega" odniósł ogromny sukces w kraju, jak i u sąsiadujących z nim państw, na który zapracowała ona sama, bowiem na pomoc ze strony córki nie miała co liczyć. Dla Mirandy bowiem liczyły się jedynie pieniądze. Elvira spełniała każdy kaprys córki, jednak na ostatni nie chciała wyrazić zgody - młoda de la Vega zapragnęła objęcia władzy w przedsiębiorstwie. Seniorka dobrze wiedziała, czym mogłaby się skończyć ta nierozważna decyzja. Miranda nie miała zielonego pojęcia o zarządzaniu tak potężną marką jaką bez wątpienia była ich rodzinna firma. Wieloletni sukces na który Elvira pracowała przez te wszystkie lata, w ciągu kilku miesięcy ległby w gruzach.
- Donia Miranda... - zdzwiła się Laura na widok córki szefowej, która coraz rzadziej pojawiała się w firmie.
- A kogo innego się spodziewałaś? - odpowiedziała chłodno kobieta. - Angeliny Jolie?
- Nie, ale...
- Nieważne... - przerwała, po czym udała się w stronę windy.
Na drugim piętrze, gdzie mieściło się samo "serce" firmy panował chaos. Telefony urywały się jeden po drugim, co chwila ktoś uderzał palcami w plastikowe klawisze klawiatury komputera, a w powietrzu unosił się aromatyczny zapach świeżo pażonej kawy. Nagle ze swojego gabinetu wyłoniła się rudo włosa postać Elviry.
- Maribel, zawiadom zarząd o zebraniu. Za 30 minut w sali konferencyjnej! - zwróciła się do młodziutkiej sekretarki, a następnie szybko zniknęła za drzwiami.
- Od kiedy dostaliśmy zlecenie od Amerykanów chodzi jak w zegarku... - zaśmiała się Maya, kładąc na biurku przyjaciółki stosik dokumentów dla szefowej.
- Dziwisz się jej? Trafiła nam się teraz gruba ryba biznesowa. - odparła Maribel. - A jak się mają nasze gruchające gołąbki?
- O kim mówisz? Chodzi ci o Pilar i Juliana? Siedzą u niej od jakiegoś czasu, ale Susana pilnuje, by nikt im nie przeszkadzał.
- Nie znoszę tej sekretareczki od siedmiu boleści! - warknęła Maribel, spoglądając na zapracowaną Susanę. - Zaraz pewnie nakabluje na nas swojej szefowej...
- Spokojnie kochana, może i Pilar jest wiceprezeską, ale tylko Elvira może cię zwolnić. - uspokoiła ją Maya.
Nagle czerwona lampka nad windą zapaliła się; urządzenie wydało charakterystyczny dźwięk. Stalowe drzwi rozwarły się na oścież. Długie zgrabne nogi skierowały się ku sekretarkom, które na widok wyzywającego stroju kobiety umilkły.
- Mama jest u siebie? - spytała Miranda.
- Oczywiście. - odpowiedziała pospiesznie Maribel. - Zaraz zawiadomię panią Elvirę, że..
- Obejdzie się... - przerwała de la Vega, po czym bez pukania wtargnęła do gabinetu matki. - Musimy porozmawiać!
- Nie teraz, Mirando. - odparła Elvira.
- Nie uważasz, że powinnaś... odpocząć od tego całego zamieszania z firmą? Spójrz na siebie, jesteś wykończona!
- Dobrze wiesz, że przekazanie władzy tobie, oznaczałoby koniec "Fashion de la Vega".
- Nie doceniasz mnie...
- Mirando, przecież ty nie masz zielonego pojęcia o kierowaniu takim kapitałem!
- Zapomniałaś chyba, że skończyłam studia zarządzania... - wtrąciła blond włosa kobieta.
- To za mało, córeczko! Tu potrzebne są lata doświadczenia.
- I uważasz, że takie doświadczenie posiada Pilar Rivero?!
- Tak, nie raz to udowodaniała.
- Mamo...
- Przepraszam pani Elviro, przyniosłam dokumenty od pana Javiera... - powiedziała Maribel, przerywając rozmowę kobiet. Młoda de la Vega zmierzyła dziewczynę morderczym wzrokiem; tak bardzo drażniła ją jej delikatność i uprzejmość...
- O stołku prezesa firmy możesz pomarzyć. - wyjaśniła Elvira, rozwiewając wątpliwości Mirandy na zawsze. - Mogę zaproponować ci za to równie ciekawe stanowisko, takie jak administrowanie siecią sklepów firmowych w Santa Lucia.
- Ja, Miranda de la Vega, córka Diego Jose de la Vega miałabym zajmować się....
- Nie mam czasu na twoje przemyślenia, jeśli nie ta posadka nie przypadła ci do wyszukanego gustu możesz wracać do Acapulco i oczekiwać kolejnej wpłaty na konto.
- Dobrze, zgadzam się... - odparła po chwili namysłu Miranda, po czym szybko opuściła gabinet matki.
- Do widzenia, pani Mirando. - pożegnała się Maribel, co jeszcze bardziej rozdrażniło kobietę.
- Przygotujcie się, bowiem nie bowem "Fashion de la Vega" czeka wiele zmian! - oznajmiła, a następnie zniknęła za drzwiami windy.

Tymczasem w swoim gabinecie Pilar Rivero oddawała się namiętnym pocałunkom firmowego projektanta, Juliana Moliny. Gdy oboje mieli przejść do "wzajemnej konsumpcji" miłosne unoszenia przerwał sygnał telefonu.
- Co za idiotka! - pomyślała o Susunie kobieta, po czym wcisnęła guzik włączający funkcję głośnomówiącą.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyszedł mecenas Leandro Diaz. - oznajmiła przesłodzonym głosem sekretarka.
- Diaz? - zdziwiła się Pilar. - A ten tu czego?
- Nie wiem kochanie i przyznam, że guzik mnie on obchodzi... - wtrącił Julian wracając do pocałunków. Rivero jednak ochota na numerek w biurze minęła i zaniepokojona wizytą adwokata wyprosiła kochanka z gabinetu. - Pani Rivero oczekuje na pana... - rzucił chłodno Molina, przechodząc z potarganą fryzurą obok mężczyzny.
- Mecenas Diaz, cuż pana do nas sprowadza? - spytała z ironią w głosie kobieta. - Czyżby firmie groziły jakieś kłopoty finansowe?
- Zapewne domyśla się pani, z jakiego powodu pozwoliłem sobie panią odwiedzić... - zaczął tajemniczo mężczyzna, wprawiając Pilar w zakłopotanie.
- Do rzeczy mecenasie.
- Odkryłem pewne nieścisłości w dokumentacji.... - mężczyzna wyjął z teczki kopie rachunków. - ... z których wynika, że firma straciła blisko 4 miliony dolarów... Oczywiście donia Elvira nie ma o niczym pojęcia, bowiem 4 miliony to jeszcze nie jest taka wielka suma...
- Co w związku z tym? - spytała zaniepokojona Pilar, czując osuwający się pod nogami grunt.
- To, że według dokumentacji to pani odpowiedzialna jest za kradzież tych pieniędzy! - wyjaśnił Diaz.
- To musi być jakieś oszustwo! Chce mnie pan wrobić w ten przekręt!
- O jakim wrabianiu pani mówi, panno Rivero? Pani sama się w to wrobiła i musi pani ponieść tego konsekwencje!
- Zawiadami pan o tym donię Elvirę? - spytała z niepokojem.
- To zależy, czy stać panią na milczenie...
- Ile...?
- 2 miliony...
- Peso?
- 2 miliony dolarów, a papiery zostaną przefabrykowane...
- Dobrze, zgadzam się...
- Ale gotówką..
- Dostanie pan te pieniądze jeszcze dziś wieczorem! Będę na pana czekała w firmie o 20. - powiedziała zdecydowanie kobieta. Gdy mecenas opuścił gabinet Rivero, Pilar zasiadła za biurkiem.
- Skąd ja wytrzasnę tyle pieniądzy?! - po chwili wszystkie rzeczy znajdujące się na biurku, opanowały całe pomieszczenie.

Laura przyjechała windą na drugie piętro, minęła się z wychodzącym mecenasem, podeszła do biurka Xileny, przy którym zgromadziły się już Maya i Maribel:
- Po co przyszła do firmy córka pani Elviry? – zapytała Laura, bawiąc się patyczkiem od lizaka.
- Nie wiem, zachowywała się dosyć dziwnie, kiedy wyszła z biura pani Elviry powiedziała coś w stylu że w firmie nastąpią wielkie zmiany czy coś takiego... –odpowiedziała Maribel, starając się przypomnieć sobie słowa Mirandy.
- Dziwne... – powiedziała cicho Maya, gdy nagle ze swojego biura wyszedł David.
- Proszę, przygotuj mi jeszcze dzisiaj te dokumenty o których Ci mówiłem. – zwrócił się do Xileny, spoglądając podjeżliwie pracownice zebrane przy biurku jego sekretarki.
- Oczywiście, zaraz będą gotowe. – odpowiedziała z uśmiechem.
- Gdybym był potrzebny, będę w biurze szefowej. –poinformował Xilenę i udał się do biura Elviry.
- Ale on jest przystojny... –rozmarzyła się Xilena.
- Może i jest przystojny, ale mi w oko wpadł nasz nowy projektant. –powiedziała Maribel, z wyraźnym błyskiem w oku.
- Przestańcie gadać o facetach i lepiej spójrzcie kto się nam przygląda. –wtrąciła Maya patrząc na Susanę, która piłowała sobie paznokcie i co jakiś czas zerkała w kierunku dziewczyn.
- Jak ja jej nie lubię... – westchnęła Laura.
- Lepiej zabierzcie się do pracy, a nie plotkujcie! – krzyknęła Susana widząc, że dziewczyny na nią patrzą.
- To nie twoja sprawa, co robimy. Zajmij się sobą! – odpowiedziała Maya.
- Lepiej wróćmy do pracy, bo jeszcze nas podkabluje. Pogadamy później. – stwierdziła Maribel i wróciła do swojego biurka.
Dziewczyny jej przytaknęły i wszystkie wróciły na swoje miejsca pracy.

Tymczasem w biedniejszej dzielnicy miasta w klubie „Cielo de Negro” Fatima i jej kolega z pracy sprzątali salę po wieczornej imprezie.
- Do wieczora wszystko ma lśnić! – rozporządził właściciel klubu, po czym poszedł do swojej kanciapy.
- Czasami mam dosyć tej roboty... – syknęła dziewczyna, wycierając podłogę mopem.
- Nie jest tak źle. – powiedział Roger podchodząc do niej.
- Źle się czuję... mam zawroty głowy... – oznajmiła odkładając mopa na bok i opierając się o pobliski stolik.
- Może to Ci pomoże? – zapytał wyciągając z kieszeni tabletkę ekstazy.
- O nie dzięki... nie mogę...
- Jak raz sobie łykniesz na pewno Ci nie zaszkodzi, zaufaj mi. – powiedział Roger, podając Fatimie narkotyk. Dziewczyna spojrzała na tabletkę i po chwili połknęła ją.

- Poczta! – krzyknął wesoło Charlie, który w Fashion de la Vega pracował jako goniec.
- Przestań się wydzierać, pajacu! – odpowiedziała Maya, która nie znosiła mężczyzny.
- Jak zawsze w złym humorze... – powiedział kręcąc głową.
- Tak, masz rację. Zawsze, gdy Ciebie widzę mam zły humor! Masz coś dla mojego szefa? Jak nie to spadaj, mam dużo pracy.
- Tak mam. – odpowiedział Javier i położył na biurku Mayi kopertę
- Dzięki, a teraz zjeżdżaj stąd!
- I tak wiem, że na mnie lecisz. – zażartował, żeby ją rozdrażnić, po czym poszedł w kierunku windy.
- Co?! Nie ma tyle! – wrzasnęła Susana, rozmawiając przez telefon –Dobrze, ale proszę dać mi jeszcze trochę czasu... dobrze, do widzenia. –trzasnęła słuchawką i położyła ręce na twarzy.
- Coś się stało? – zapytał Charlie, oczekając na windę.
- Nie, nic się nie stało... –odpowiedziała ocierając łzy.
- No przecież widzę, co jest?
- Masz może pożyczyć trochę pieniędzy? –zapytała nagle Susana.
- Trochę to znaczy ile?
- No bo widzisz... kobieta u której wynajmuję mieszkanie zażądała spłaty czynszu za ostatnie dwa miesiące.
Wina przyjechała, a Charlie uśmiechną się tylko i odpowiedział wchodząc do niej:
- Przykro mi ale ja też jestem spłukany.
Susana oparła się ręką o biurko i zaczęła rozmyślać od kogo mogłaby pożyczyć te pieniądze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Renzo dnia Sob Mar 14, 2009 2:14 am, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Greg
Pisarz
Pisarz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pią Cze 27, 2008 22:32 pm    Temat postu:    

Odcinek 2

Cały zarząd zebrał się w sali konferencyjnej, Elvira i Javier przedstawili wszystkim plany dotyczące kampanii reklamowej nowej kolekcji:
- Czy wszystko jest już jasne?- zapytała Elvira patrząc na zgromadzonych dyrektorów i projektanta, którzy zgodnie przytaknęli. – To dobrze, możecie już wrócić do swoich obowiązków.
- Przepraszam, chciałbym z panią porozmawiać. – powiedział David, podchodząc do Elviry.
- Dla ciebie zawsze znajdę czas... - odpowiedziała Elvira uśmiechając się do młodego mężczyzny. – Przejdź do mojego gabinetu, zaraz tam przyjdę.
Gdy David wyszedł z sali, Elvira zawołała Pilar, która chowała właśnie dokumenty do teczki.
- Pilar, co się z tobą dzieje?
- Ze mną?! Nic. – odpowiedziała, wstając z fotela.
- Jesteś jakaś podenerwowana...
- Ja?! Wydaje Ci się... – odpowiedziała Pilar i szybko wyszła z sali konferencyjnej. Elvira natomiast przeszła do swojego gabinetu, gdzie oczekiwał już na nią Torres.
- Więc o co chodzi, mój drogi? – spytała kobieta, siadając przy swoim biurku.
- Chodzi o jednego z pracowników, myślę że należy mu się awans, przepracował u nas w dziale produkcji już tyle lat...
- Davidzie, przecież wiesz, że mnie to nie interesuje... – kobieta przerwała mu. – Od zajmowania się takimi sprawami mam ciebie, ufam ci bezgranicznie. Świetnie radzisz sobie w sprawach kadrowych, daję ci wolna rękę. Jeśli uważasz, że wybrany przez ciebie pracownik zasługuje na awans, daj mu go.
- Jest mi bardzo miło słysząc te słowa... – odpowiedział trochę zmieszany.
- Jesteś nie tylko dobrym dyrektorem, ale i bardzo przystojnym mężczyzną... – powiedziała gładząc go po policzku.
- Przepraszam, ale muszę już iść, jeszcze raz dziękuję. – powiedział zmieszany Torres i szybko opuścił biuro de la Vega.

W firmie "Fashion de la Vega" wszyscy pracowali jak mrówki. Ale kiedy nachodziła pora przerwy obiadowej, prawie wszyscy odrzucali na bok sterty papierów i z radością opuszczali budynek firmy, udając się do stołówki lub restauracji.
- Jesteś gotowa? – zapytała Xilena, podchodząc do Maribel.
- Tak, zaraz możemy iść... – odpowiedziała porządkując dokumenty.
- Co to jest?
- Co?
- No ta koperta z napisem „Maribel”. – powiedziała Xilena, wskazując białą kopertę z owym napisem.
- Nie wiem... – odpowiedziała Padilla, wyjmując z koperty kartkę. – Będę zaszczycony, jeśli zjesz ze mną obiad, czekam w restauracji po drugiej stronie ulicy, Franco Torres. – przeczytała i uśmiechnęła się, po czym wstała i podskoczyła z radości.
- Z czego się tak cieszysz? – spytała Maya, podchodząc do przyjaciółek
- Dzisiaj zjemy obiad bez niej, Franco Torres zaprosił ją do restauracji. –odpowiedziała Xilena, uśmiechnięta na widok szczęśliwej przyjaciółki.
- No to idź się przygotuj, musisz świetnie wyglądać. – poleciła Maya i razem z Xileną poszły w kierunku windy. Maribel wyjęła z szuflady swojego biurka kosmetyczkę i pobiegła do łazienki.
Kiedy wszyscy opuścili już swoje miejsca pracy i poszli na obiad, Susana poszła do gabinetu Davida.
- Mogę wejść? – zapytała otwierając powoli drzwi.
- Tak, jasne...
- Nie idziesz dzisiaj na obiad? - zapytała siadając na krześle przed nim.
- Nie, mam dużo pracy... później coś zjem.
- Ja też nie idę na obiad...
- Dlaczego? – zapytał David, odkładając dokumenty które przeglądał. –Pilar kazała Ci zostać?
- Nie, wstyd się przyznać ale... nie mam pieniędzy... – wydukała Susana.
David wyciągnął z kieszeni banknot i dał go Susanie, która szybciutko schowała go w swoim głębokim dekolcie.
- Kup sobie coś, nie mogę pozwolić na to żebyś głodowała.
- Dzięki, obiecuję że oddam... a kiedy znowu się zobaczymy?
- Mieliśmy o tym nie rozmawiać w pracy! – skarcił ją.
- Przepraszam, ale nie mogę zapomnieć naszej ostatniej nocy...
- Lepiej idź już na ten obiad! - Susana przytaknęła i wyszła z biura Davida.
- Chyba już wiem, skąd zdobędę pieniądze na zaległy czynsz... – szepnęła idąc w kierunku windy.

Pilar Rivero w zamyśleniu przemierzała firmowy korytarz. Zastanawiała się, gdzie popełniła błąd, że mecenas Diaz odkrył jej przekręt. Łapówkę jaką obiecała zapłacić mężczyźnie odrzuciła natychmiast. Cztery miliony stanowiły sporą część majątku kobiety, którą odkładała miesiącami, odbierając sobie prawo do kilku przyjemności, do jakich zwykło jej się przyzwyczaić. W pewnym momencie z rozmyśleń wyrwał ją głos Javiera.
- Pilar, nie idziesz na obiad? - zdziwił się, spotykając Rivero.
- Tak... zaraz będę szła, pójdę tylko do toalety... - odpowiedziała krótko i przyspieszonym krokiem dotarła do pomieszczenia.
- Gotowa byłabym cię zabić, niż oddać ci tak ciężko "zarobione" pieniądze... - pomyślała Pilar przegladając się w lustrze , po czym przemyła twarz i wybiegła z łazienki.

Maribel weszła do restauracji, gdzie miał czekać na nią Franco. Rozejrzała się i zobaczyła go, siedzącego przy jednym ze stolików.
- Witaj. – powiedział, kiedy ona podeszła do stolika. – Usiądź.
- Dziękuje, mogę wiedzieć, dlaczego mnie tu zaprosiłeś? – zapytała siadając naprzeciw niego.
- Powiedzmy, że chciałem zjeść obiad w towarzystwie tak pięknej kobiety jak ty.
- Miło mi...
- Maribel, chciałbym żebyś wiedziała, że od jakiegoś czasu bardzo mi się podobasz. – wyznał Franco z szarmanckim uśmiechem.
- Nie wiem, co powiedzieć... – palnęła zaskoczona Maribel. – Ty też bardzo mi się podobasz...
- Wiem. Zawsze, kiedy czekam na windę obserwujesz mnie.
- Zauważyłeś? Wstyd mi... – powiedziała, uciekając wzrokiem przed spojrzeniem Franco.
- Ale to miłe, my po prostu pasujemy do siebie i myślę, że powinniśmy spróbować być razem.
- My? razem?
- No tak, chyba że masz kogoś...
- Nie, ja nie mam... to znaczy tak, zgadzam się. – wydusiła z siebie.
- No to świetnie, w takim razie zapraszam cię na pierwszą prawdziwą randkę, jutro po pracy może być?
- Jutro? Tak, jasne.
- Może David i Susana też z nami pójdą, taka podwójna randka. – zaśmiał się.
- Susana?! Mówisz o Susanie Lopez? – spytała zaskoczona Maribel. – To ona jest z twoim bratem?
- Chyba się wygadałem... oni są ze sobą tak nieoficjalnie, proszę nie mów o tym nikomu.
- No dobrze, nie powiem. – obiecała Maribel po czym zamówili jedzenie.

Wieczorem po pracy Xilena, Maribel i Maya przyszły do klubu „Cielo de Negro”. Weszły do środka i usiadły przy wspólnym stoliku.
– Cześć Fatimo.
- Witajcie, co podać?
- Trzy drinki i sok pomarańczowy dla mnie. – oznajmiła Xilena.
- Zaraz przyniosę. – powiedziała uprzejmie Fatima i poszła do baru przygotować zamówienie.
- Dziewczyny albo mi się wydaje albo ona znowu coś ćpała... – stwierdziła Maribel, obserwując Fatimę.
- To ta wasza sąsiadka, tak? - spytała Maya, uważnie przyglądając się kelnerce. - Ma kłopoty z narkotykami? Jest taka śliczna....
- Możliwe, że coś brała, ale nie przyszłyśmy tutaj żeby rozmawiać o Fatimie, tylko po to żeby wypić za Ciebie i Franca. – powiedziała Xilena.
- Właśnie... prawie zapomniałam, miałam wam powiedzieć nową plotkę o Susanie. – zaczęła Maribel. – Franco powiedział mi, że jego brat spotyka się z nią.
- No co ty?! David Torres spotyka się z tą idiotką?!
- Tak, ale proszę was zachowajcie to dla siebie, Franco prosił mnie o dyskrecje.
- Biedak, nie wie w co się wpakował...
- Proszę. – przerwała nagle Fatima, podając dziewczynom drinki.
- Dzięki. – powiedziały wszystkie razem, kiedy Fatima odeszła.
- Xilena, ty chyba też masz adoratora... – zaśmiała się Maribel.
- O czym ty mówisz?
- Maribel ma rację, ten twój nowy sąsiad cały czas się na Ciebie gapi. – odpowiedziała Maya, wskazując dyskretnie Miguela, który siedział przy stoliku niedaleko dziewczyn i co jakiś czas obserwował Xilenę.
- Miguel tu jest?
- Tak, patrzy na Ciebie... – oznajmiła Maribel, pijąc drinka.
- I dobrze...
- Może do niego podejdziesz? – zaproponowała Maya.
- Zwariowałaś?! Niech sobie patrzy... mężczyźnie są myśliwymi, im dłużej będzie mnie zdobywał, tym bardziej później będzie mnie pragnął. –stwierdziła Xilena i popiła drinka.
Dziewczyny roześmiały się, posiedziały jeszcze trochę w klubie, po czym Maya pojechała do swojego mieszkania, a Xilena i Maribel poszły do kamienicy.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Greg dnia Wto Lip 01, 2008 9:41 am, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Greg
Pisarz
Pisarz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon Cze 30, 2008 13:56 pm    Temat postu:    

Odcinek 3

David wrócił do domu, odłożył neseser i nalał sobie whisky. Gdy zasiadł wygodnie w fotelu, nagle ktoś zadzwonił do drzwi...
- Kto to może być... – szepnął zdziwiony pod nosem i poszedł otworzyć drzwi.
- Witaj przystojniaku... – przywitała się Susana. – Mogę wejść?
- Tak, wejdź... Co ty tutaj robisz? – zapytał zaskoczony David.
- Przyszłam w odwiedziny... – odpowiedziała, po czym zaczęła rozpinać guziki swojej bluzki.
- Co ty robisz? - Susana nic nie odpowiedziała, zdjęła bluzkę, a potem spódniczkę.
- Susana... – westchnął, a następnie pocałował ją namiętnie; Susana rozpięła koszulę mężczyzny i po chwili obydwoje przenieśli się do sypialni.

Pilar nerwowo zerknęła na zawieszony na ścianie zegar. Dochodziła godzina umówionego spotkania z mecenasem Diazem. Oczekując przybycia mężczyzny, Rivero nalała do połowy literatki koniaku, po czym zajęła miejsce za biurkiem. Po chwili rozległo się delikatne pukanie do drzwi, zza których wyłonił się prawnik.
- Myślałam, że już pan się rozmyślił, mecenasie Diaz. - rzuciła chłodno na powitanie Rivero.
- Zapewne bardzo by to panią ucieszyło... - odpowiedział, stając przed kobietą.
- W walizce znajduje się to czego pan oczekuje.... - powiedziała tajemniczo. Mężczyzna szybkimi ruchami kciuków odblokował zamki walizki, którą następnie otworzył na oścież. W środku jednak zamiast pieniędzy znajdował się mały biały kartonik.
- "Do zobaczenia w piekle..." - przeczytał na głos zdziwiony, gdy nagle ujrzał przed sobą Pilar, celującą do niego z pistoletu.
- Może być pan pewien, że tam się spotkamy! Zatraciła pana chciwość! - dodała pokrótce, po czym z zimną krwią wykonała strzał w klatkę piersiową mężczyzny, który zakrwawiony upadł na podłogę.
- Zapewne nie zwróciła pani uwagi, że dostarczyłem pani jedynie kopie... - rzekł osłabionym głosem ciężko ranny.
- Co takiego?! - przeraziła się, spoglądając na dokumenty, nadal celując do prawnika. - Gdzie są oryginały?! - domagała się, lecz mężczyzna jedynie uśmiechnął się podle. - Gadaj kretynie! - zdenerwowana podeszła do Diaza i przyłożyła mu broń do skroni.
- Jest pani skończona... dokumenty dostarczyłem doni Elvirze tuż przed naszym spotkaniem... - wystękał, gdy po chwili dostał konwulsji i cynicznym uśmiechem wydał ostatnie tchnienie.
- Przeklęty! - krzyknęła zdenerwowana Pilar. Na nieszczęście kobiety, jej okrzyk przywołał do biura będącego jeszcze w firmie Juliana.
- Kochan... Pilar! - przeraził się projektant na widok martwego adwokata.
- Julian, musisz mi pomóc! - poprosiła błagalnie cała się trzęsąc.
- Coś ty najlepszego zrobiła?!
- Groził mi...
- Musimy powiadomić gliny! - stwierdził.
- Tylko nie to! - sprzeciwiła się Rivero. - Nie pójdę siedzieć za tę pijawkę!
- Więc jaki masz plan?
- Zabierz z pracowni kilka metrów folii, prędziej czy później wyczują smród rozkładanego ciała.
Julian pospiesznie wykonał polecenie kochanki; przyniósł z pracowni tkackiej kilka metrów folii i z pomocą Pilar obkleił nią zwłoki adwokata. Następnie ostrożnie zaniósł je do windy, skąd załadował je do samochodu Rivero.
- Weź jego samochód! - poleciła, podając mężczyźnie kluczyki od samochodu Diaza. - Pojedziesz za mną, pozbędziemy się ciała i samochodu.
- Co powiesz Elvirze, gdy zapyta o jego nie obecność?
- Nic. Co mam jej powiedzieć? Że kretyn zaczął mnie szantażować, a ja znudzona jego groźbami zastrzeliłam go?
- Spokojnie, tylko pytałem.
- Przepraszam... Przez to wszystko nie umiem pozbierać myśli. Pozbądźmy się go i jeźdźmy do ciebie.

Następnego dnia rano Xilena obudziła się z lekkim bólem głowy, szybko zjadła śniadanie i wyszła do pracy. Kiedy zamykała drzwi z mieszkania obok wyszedł Miguel.
- Cześć. – przywitał się podchodząc do dziewczyny.
- Cześć.
- Widziałem cię wczoraj wieczorem w klubie, byłaś tam z koleżankami.
- Śledzisz mnie?
- Może...
- Co to ma znaczyć, zakochałeś się we mnie? – zapytała, zamykając drzwi na klucz.
- Może...
- Widzę, że masz problemy z mówieniem.
Miguel uśmiechną się tylko, gdy nagle przyciągną dziewczynę do siebie i pocałował ją w usta.
- Za kogo ty mnie masz?! – krzyknęła Xilena, poczym spoliczkowała Miguela.
- Podobał Ci się... – stwierdził trzymając się za policzek, w który przed chwilą został uderzony.
- Chyba kpisz.
- Amiga, jesteś gotowa?! – zapytała Maribel po schodach na piętro, na którym mieściło się ich mieszkanie.
- Tak, możemy już iść. – rzuciła pośpiesznie Xilena, patrząc groźnie na Miguela, po czym obróciła się na pięcie i razem z przyjaciółką wyszła do pracy.

Tymczasem w mieszkaniu Davida Torresa Susana brała długi prysznic.
- Susana! Susana, wychodź wreszcie! – zawołał David, dobijając się do łazienki.
- Zaraz, już kończę, kochanie!
- Ale my już jesteśmy spóźnieni!
- Spokojnie, przecież jesteś dyrektorem kadr, nic nam nie zrobią... – odpowiedziała Susana wychodząc z łazienki.
- Ty chyba nie myślisz, że pojedziemy razem do pracy?
- Jak to... a dlaczego nie?!
- Nie chcę, żeby nas ktoś zobaczył razem.
- Wstydzisz się mnie?! To jak ja mam dojechać do pracy?!
- A czym do mnie przyjechałaś?
- Taksówką.
- No to teraz też możesz sobie zamówić taksówkę. – stwierdził i wszedł do łazienki.
- Ale ja nie mam pieniędzy, jestem spłukana!!
David wyszedł z łazienki i poszedł po swój portfel, z którego wyjął banknot.
- Masz, zamów sobie wreszcie tą taksówkę i nie marudź. – powiedział podając Susanie pieniądz, po czym wrócił do łazienki.
Susana szybko schowała banknot do kieszeni i uśmiechnęła się.
- Do zobaczenia w pracy, kochanie! – krzyknęła wychodząc z mieszkania.

Dziewczyny dotarły do firmy; Xilena, Maribel i Maya wjechały razem windą na drugie piętro i usiadły przy swoich biurkach. Chwilę później zjawiła się Pilar.
- Gdzie jest Susana? – zapytała, widząc puste biurko swojej sekretarki – Gdzie ona jest?! – zawróciła się do siedzącej najbliżej Xileny.
- Chyba jeszcze nie przyszła. – odpowiedziała grzecznie dziewczyna.
- Słucham?! Jak tylko się zjawi...
Nagle na piętro przyjechała winda z której wysiedli Javier i Susana.
- Już jesteś, Pilar. Bardzo przepraszam z spóźnienie, ale w mieście o tej porze są takie korki... Sama wiesz... – Lopez szybko wytłumaczyła się przed szefową .
- Nie obchodzi mnie to! Skoro wiesz o tym, że rano są korki to wychodź szybciej z domu! Jeśli jeszcze raz się spóźnisz to osobiście Cię wywalę z tej firmy!! – wrzasnęła Pilar.
- Pilar, uspokój się. – powiedział Javier, podchodząc do niej.
- Pilnuj się Susano, jeden twój błąd i wylecisz z tej firmy z hukiem! – krzyknęła Rivero i poszła do swojego biura.
- Pilar, zaczekaj! – powiedział Mejide, po czym wszedł do gabinetu Pilar. – Co się z tobą dzieje? – spytał zamykając za sobą drzwi.
- Nic, po prostu Susana działa mi na nerwy... – odpowiedziała, siadając przy biurku.
- Nie potrzebnie tak na nią nakrzyczałaś, spóźniła się tylko dwadzieścia minut.
- Może masz rację...
- Od wczoraj jesteś jakaś nerwowa... – stwierdził Javier, siadając naprzeciwko niej.
- Nie, wydaje ci się...
Mejide spojrzał na Pilar podpierając się łokciami o blat biurka i uśmiechnął się lekko. Rivero wykorzystała moment jego nieuwagi i pocałowała go w usta. Javier zdziwił się, ale po chwili odwzajemnił pocałunek.
- Pilar, mam do ciebie sprawę. – powiedziała Victoria, wchodząc niespodziewanie do gabinetu. – Oj, przepraszam.
- Nie, ja już wychodzę. – oznajmił zmieszany Javier, po czym opuścił biuro Rivero.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Greg dnia Wto Lip 01, 2008 9:44 am, w całości zmieniany 5 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Greg
Pisarz
Pisarz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro Lip 02, 2008 18:36 pm    Temat postu:    

Odcinek 4

Po omówieniu kilku ważnych spraw, Victoria wyszła z gabinetu Pilar i wróciła do swojego biura, mieszczącego się na przeciw pracowni Juliana. Tymczasem na piętro windą przyjechała Laura, która rozejrzała się dookoła, aby upewnić się, że żadnego dyrektora nie ma w pobliżu, po czym podeszła do biurka Xileny, przy którym stały już Maribel i Maya.
- Mówię wam, coś się stało... – stwierdziła Xilena. – Victoria była bardzo nerwowa i szybko wyszła z biura Pilar.
- Może przyłapała ją na czymś z Javierem? – powiedziała Maya.
- Nawet tak nie myśl! Nie zniosłabym, gdyby mój szef miał z nią romans. Wiesz że on mi się podoba... zresztą Pilar ma tego swojego projektanta...
- Ale może mieć dwóch kochanków. – szepnęła Laura widząc, że Susana zaczęła je obserwować.
- I ty przeciwko mnie. – jęknęła Xilena, szturchając dziewczynę w bok.
- Myślicie, że ma dwóch kochanków? –powiedziała trochę rozbawiona Maribel.
- Bardzo możliwe, po tej kobiecie można się spodziewać wszystkiego... muszę wam się czymś pochwalić... – zaczęła Xilena, kończąc wątek Pilar –Dzisiaj rano, kiedy wychodziłam z mieszkania spotkałam Miguela i całowaliśmy się...
- No co ty!? I jak było?
- Trochę ostro, przyciągną mnie do siebie i praktycznie zmusił do tego pocałunku.
- I co zrobiłaś? –zapytała zaciekawiona Laura, co chwila przeżuwając gumę do żucia.
- Po wszystkim spoliczkowałam go. – pochwaliła się Xilena.
- No nie... ty się nigdy nie zmienisz... zawsze będziesz taka ostra? –westchnęła Maya, kiedy nagle ze swojego gabinetu wyszła Pilar.
- Co tu się dzieje?! Co to za zebranie?! – krzyknęła, podchodząc do dziewczyn. – Co ty tutaj robisz, przecież pracujesz w recepcji! – zwróciła się do Laury.
- Ja przyszłam tylko na chwilę, już sobie idę. – dziewczyna odpowiedziała grzecznie i odeszła w kierunku windy, posyłając Susanie mordercze spojrzenie.
- Ona często tu przychodź na plotki! – wtrąciła Susana, ignorując Laurę.
- Nie wtrącaj się! – skarciła ją Pilar. – A wy wracajcie do pracy! –powiedziała do Mayi i Maribel, które nadal stały przy biurku Xileny, po czym obie wróciły na swoje miejsca. – Twój szef jest w swoim gabinecie? – zapytała Xilenę.
- Tak. - Pilar spojrzała na nią swoim zimnym spojrzeniem, po czym weszła do gabinetu Javiera.
- Nie przeszkadzam?
- Nie, o co chodzi? – zapytał Javier na widok Pilar
- Chciałam porozmawiać o tym, co stało się w moim gabinecie.
- Przepraszam, to moja wina. Taka chwila słabości... obiecuję, że to się już więcej nie powtórzy.
- Ale ja chcę, żeby to się powtórzyło. – wyznała Pilar.
- Słucham?
- Pragnę cię, Javier... Ten pocałunek był dla mnie spełnieniem marzeń.
- Pilar... nie wiem, co powiedzieć...
- Nie mów nic... – szepnęła, po czym zbliżyła się do niego i pocałowała namiętnie. – Musze już iść. – powiedziała po pocałunku uśmiechnięta, po czym opuściła gabinet Mejide.

Do firmy wbiegł spóźniony David, był bardzo sumienny i nie lubił się spóźniać do pracy.
- Dzień dobry. – przywitała się Laura, wyjmując z ust czerwonego lizaka.
- Dzień dobry. – odpowiedział krótko i wbiegł do winy. Chwilę później wysiadł z niej na drugim piętrze i ruszył w kierunku swojego biura. – Witaj Mayu, masz dla mnie jakoś pocztę? – spytał, zbliżając się do drzwi gabinetu.
- Nie, goniec się jeszcze nie pojawił. – odpowiedziała sekretarka.
- David, nareszcie jesteś! Muszę z tobą pilnie porozmawiać. – powiedziała Elvira, wychodząc nagle ze swojego biura.
- Jeśli chodzi o moje spóźnienie to...
- Nie o to! Wiem, że jesteś solidny i to jednorazowy przypadek, chodź do mojego gabinetu. – przerwała mu, po czym obydwoje weszli do jej biura.
- O co chodzi? – zapytał, siadając na krześle.
- Mam dla Ciebie pewną nietypową propozycję... – zaczęła Elvira, siadając przy swoim biurku.
- Nietypową? – zaniepokoił się trochę Torres.
- Widzisz... dostałam zaproszenie na bal dobroczynny i pomyślałam, że mógłbyś mi towarzyszyć, oczywiście jako przedstawiciel firmy.
- Ja?
- Tak, to dobra okazja dla promocji naszej firmy. Moglibyśmy ofiarować jakąś małą sumkę na szczytny cel.
- Ale dlaczego ja mam z panią iść? Przecież zawsze Javier towarzyszył pani na tego typu przyjęciach.
- Tak, ale to jest półoficjalne przyjęcie, oprócz przedstawicieli różnych firm będą też prywatne osoby... sam rozumiesz, Davidzie. Będzie mi bardzo miło, jeśli przyjmiesz moje zaproszenie.
- Ale ja... a kiedy jest to przyjęcie?
- Dzisiaj, wieczorem.
- Przykro mi, ale mam już plany na wieczór.
- Tego się obawiałam, miałam Cię zapytać wcześniej, ale zapomniałam. A może uda Ci się zmienić te plany?
- Nie, raczej nie... przykro mi.
- No cóż... to wracaj do pracy. - David ukłonił się i wyszedł.

Victoria pracowała w swoim biurze, kiedy przyszedł do niej Julian.
- Przejrzałaś już te projekty?
- Tak.
- I co o nich sądzisz?
- Są beznadziejne. Według mnie, źle dobrałeś kolory, nie mówiąc już o kroju...
- Chyba sobie żartujesz!
- Nie, co się z tobą ostatnio dzieje?! Ostatnio zamiast pracować łazisz to Pilar! – uniosła się zdenerwowana Victoria.
- O nie! Teraz przesadziłaś! Zaraz porozmawiam sobie z Pilar na twój temat! - zagroził projektant.
- Idź do niej, idź! Myślisz, że coś dla niej znaczysz?! Przykro mi, mój drogi, ale się mylisz! Jesteś tylko jej kolejną zabawką!
- Zamknij się!
- Przed chwilą przyłapałam ją z Javierem. – wygadała się Ocampo.
- Kłamiesz! Nie mam zamiaru słuchać tych bredni!
- Mówię prawdę, sam ją zapytaj! Chociaż wątpię, by się przyznała...
Wściekły Julian spojrzał na Victorię, po czym bez słowa opuścił jej biuro.

Tymczasem na drugie piętro przyjechała winda, z której wysiadła Gertrudis Molina - najbliższa przyjaciółka Elviry. Szła powoli w kierunku biura swojej przyjaciółki, uderzając obcasami o podłogę, gdy nagle na korytarz wbiegł Julian i wpadł na Gertrudis.
- Przepraszam. – rzucił pośpiesznie i poszedł dalej, kierując swoje kroki do gabinetu Pilar.
- Proszę zaczekać! - zawołała za nim Susana. - Pani Pilar przed chwilą wyszła!
- Gdzie?! – zapytał, podchodząc do sekretarki Rivero.
- Nie wiem, nie powiedziała mi.
Wściekły Julian wsiadł do windy i odjechał, natomiast Gertrudis poszła do gabinetu przyjaciółki.
- Dzień dobry, Elvira jest u siebie? – spytała, podchodząc do biurka Maribel.
- Tak, może pani wejść. – odpowiedziała dziewczyna, uśmiechając się.
Molina odwzajemniła uśmiech i weszła do biura de la Vegi.
- Elvira! – pprzywitała się, siadając przed biurkiem kobiety.
- Jestem wściekła! – krzyknęła rudowłosa i zrzuciła notatnik z biurka
- Co Ci jest? Co się stało?
- David Torres nie chce iść ze mną na bal dobroczynny!
- Uspokój się! To jeszcze nie koniec świata...
- On w ogóle nie zwraca na mnie uwagi, ignoruje wszystkie moje zaloty! –wrzasnęła uderzając ręką w biurko.
- Dobrze rozumiem twój ból... młody kochanek to skarb... coś o tym wiem... – westchnęła Gertrudis. – Masz takie takiego przystojniaka przy sobie i nie możesz go dotknąć.
- Tak bardzo pragnę jego pocałunków... pieszczot... a on na mnie w ogóle nie zwraca uwagi.
- Jesteś jego szefową, możesz mu zagrozić! – stwierdziła Gertrudis.
- To nie jest głupi pomysł... – odparła Elvira, zaciekawiona słowami przyjaciółki. - Znudziło mnie już to czekanie, pora przejść do konkretnych czynów.

Powoli zbliżał się wieczór, w firmie wszyscy szykowali się do wyjścia. Pilar wiechała windą na drugie piętro budynku.
- Szukał mnie ktoś? – spytała Pilar, podchodząc do Susany.
- Julian. – odpowiedziała krótko Lopez.
- Czego chciał?
- Nie wiem.
- Wezwij go do mnie. - powiedziała Pilar, po czym weszła do swojego biura.
Maya, Maribel i Xilena wychodziły już do domu. Podeszły do winy i stanęły niedaleko biurka Susany.
- To co, dzisiaj też idziemy do baru? – zaproponowała Maribel.
- Nie, dzisiaj nie mam siły... – przeciągnęła się Xilena.
Nagle do dziewczyn podszedł Franco Torres i uśmiechną się uroczo do Maribel.
- Dziewczyny, idźcie same. Dogonię was. – powiedziała Maribel widząc, że Franco chce zamienić z nią słówko. Xilena i Maya wsiadły do windy i zjechały do Laury.
- Pięknie wyglądasz. - powiedział Franco, patrząc na Maribel.
- Dziękuję.
- Przez cały dzień byłem strasznie zajęty, ale teraz wreszcie mam czas dla Ciebie.
Susana pisała coś na kartce udając, że pracuje, tak naprawdę przysłuchując się rozmowie Maribel i Franca.
- Masz jakąś konkretną propozycję? - spytała uśmiechnięta Padilla.
- Tak, ale to niespodzianka. – powiedział tajemniczo Franco i po chwili obydwoje wsiedli do windy.
- Pilar mnie wzywała? – zapytał Julian, podchodząc do biurka Susany.
- Tak, czeka na Ciebie w biurze. – odpowiedziała rozkojarzona. Julian wszedł do gabinetu Pilar, a Susana zadzwoniła do Davida.
– David? Musimy się koniecznie spotkać, muszę z tobą porozmawiać.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Greg dnia Pon Lip 28, 2008 17:51 pm, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Greg
Pisarz
Pisarz



Dołączył: 20 Cze 2008
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Pon Lip 28, 2008 21:18 pm    Temat postu:    

Odcinek 5

Marbel i Franco zjechali windą na parter, gdzie przy recepcji czekały Maya, Xilena i Laura.
- Idź do samochodu, zaraz do Ciebie dojdę. – zwróciła się do Franca Maribel, który przyśpieszył kroku i wyszedł z firmy. – Dzisiaj nie wrócę z wami.
- Dlaczego? – zdziwiła się Laura.
- Franco mnie gdzieś zabiera.
- Gdzie?
- Nie wiem, to niespodzianka.
- W takim razie miłej zabawy, dziewczyny idziemy! – poleciła Xilena i wszystkie wyszły z firmy.
Maribel uśmiechnęła się do nich i chwilę później sama opuściła budynek, udając się do samochodu Franco, który stał już przed wejściem.
- Może teraz mi powiesz, gdzie mnie zabierasz? – spytała, wsiadając do samochodu.
- Nie, sama zobaczysz. – uśmiechną się tajemniczo Franco, po czym odjechali spod firmy.

- Czego chciałeś? – zapytała Pilar, gdy Julian wszedł do jej gabinetu.
- Czy to prawda, że sypiasz z Javierem? – zapytał projektant z kamienną twarzą.
- Co?! O czym ty mówisz?!
- Odpowiedz! – wrzasną, uderzając ręką o biurko.
- Uspokój się, nie mam zamiaru znosić twojej histerii! - nagle do biura weszła trochę przestraszona krzykami Susana.
- Chciałam tylko powiedzieć, że już idę.
- Wynoś się! – krzyknęła Pilar.
- Odpowiedz na moje pytanie. – rzekł Julian, gdy Susana zamknęła za sobą drzwi.
- Nie mam zamiaru się przed tobą tłumaczyć. Nie jesteś moim mężem!
- W takim razie powiem wszystkim, co zrobiłaś z Diazem! – zagroził nagle mężczyzna. Pilar spojrzała na niego z niedowierzaniem, po czym go spoliczkowała.
- Nie odważysz się! – wrzasnęła, odwracając się do niego plecami.
Julian chwycił się za policzek, w który otrzymał siarczysty policzek – Chcesz się przekonać?
- Nie, ty nie jesteś do tego zdolny. A wiesz dlaczego? Bo mnie kochasz, szalejesz za mną, nie skrzywdziłbyś mnie. – stwierdziła z pewnością w głosie Pilar.
- Dlaczego? Powiedz mi to!
- Bo wstyd się przyznać... kocham go. – wyznała Pilar. – Zawsze mi się podobał, pociągał mnie, ale ostatnio... coś mnie w nim zaintrygowało...
- A co z nami?
- Z nami?! Nie ma nas, jesteś tylko ty! Moja wieczna zabawka i sługa. – roześmiała się. – Wynoś się już. Zdenerwowałeś mnie!
- Nie poznaję Cię, Pilar.
- Ty głupku, ja zawsze taka byłam, ty po prostu tego nie zauważałeś. Julian wstał z fotela i powoli skierował swoje kroki do wyjścia. - Aha i jeszcze jedno! Nawet nie próbuj mnie szantażować, bo pożegnasz się z tym światem szybciej niż myślisz. – uśmiechnęła się wrednie Pilar.

Xilena samotnie dotarła do kamienicy. Kiedy weszła po schodach na pierwsze piętro, wyjęła z torebki klucze. Podeszła do drzwi i nagle upuściła je na posadzkę. Nachyliła się, żeby je podnieść, a kiedy wstała zobaczyła przed sobą Miguela.
- Czego chcesz? – zapytała ostro, uśmiechając się lekko.
- Podobało Ci się, co?
- O czym ty mówisz?
- Wiesz, o czym mówię... – powiedział spokojnie, podchodząc do niej.
- Tak, masz rację bardzo mi się podobało, kiedy uderzyłam Cię w twarz. – uśmiechnęła się.
- To na pewno, ale coś jeszcze Ci się podobało, poczułem to.
- Jesteś za pewny siebie.
- Podnieca Cię to, prawda?
Xilena obróciła się do niego plecami i otworzyła drzwi swojego mieszkania.
- Wybacz, ale jestem zmęczona i chcę już iść spać.
- A może masz ochotę na jeszcze jeden pocałunek. – Miguel ciągnął pogawędkę dalej.
- Czy ty jesteś głuchy? - Miguel nie odpowiedział, pocałował jedynie namiętnie dziewczynę, która tym razem go nie spoliczkowała.
- I co? – zapytał. – Zaprosisz mnie do środka?
- Może innym razem. – odpowiedziała Xilena, walcząc sama ze sobą. – Dobranoc. – powiedziała i powoli zamknęła drzwi.

Na drugim końcu miasta, w luksusowej dzielnicy, Susana przyjechała do mieszkania Davida.
- Witaj, o co chodzi? Dlaczego chciałaś się ze mną spotkać? – zapytał wpuszczając ją do swojego mieszkania.
- Musimy porozmawiać...
- O czym?
- O nas... - oznajmiła Susana, wchodząc do salonu. – Mam już dosyć tego ukrywania się!
- Jakiego ukrywania?
- Nikt o nas nie wiem, dlaczego? Dlaczego nie możemy być oficjalnie razem?!
- To niemożliwe... – westchnął David.
- Dlaczego?! Przecież się kochamy!
- Nie. To zwykły romans... przyznaje pociągasz mnie, ale cię nie kocham.
- Ty świnio! – krzyknęła po chwili Susana, po czym zamachnęła się na kochanka.
- Uspokój się! – powiedział, przytrzymując jej rękę. – Wybacz, ale musiałem ci to w końcu powiedzieć. Nie chciałem, żeby o nas wiedzieli, ponieważ myślałem, że w końcu odkryjesz, że cię nie kocham. - Susana spojrzała na niego ze łzami w oczach.
– Oszukiwałeś mnie... wiedziałeś, że coś do Ciebie czuję... wykorzystałeś mnie! - krzyknęła, po czym płacząc wybiegła z jego mieszkania.

Tymczasem Maribel i Franco zjedli razem kolacje w eleganckiej restauracji. Mimo początkowego dyskomfortu dziewczyny pozostałymi klientami lokalu, rozmawiali, śmiali się i pili wino.
- I co? Podoba ci się niespodzianka? - zapytał Franco, płacąc rachunek kelnerowi.
- Tak, było cudownie. – odpowiedziała uśmiechnięta Maribel. – Ale teraz będę musiała wziąć taksówkę.
- Nie, moja droga... To jeszcze nie koniec.
- Jak to? Przecież już zjedliśmy deser. – roześmiała się.
Franco również się roześmiał, po czym zabrał dziewczynę do swojego luksusowego apartamentu, gdzie obydwoje przeżyli chwile uniesienia na wielkim łóżku.

Nastał nowy dzień; Susana przyszła do pracy ubrana na czarno. Xilena i Maya były już w firmie od dziesięciu minut.
- Gdzie jest Maribel? – spytała przyjaciółkę Maya.
- Nie wiem. Nie wróciła na noc do kamienicy. – odpowiedziała Xilena, obserwując Susanę, która wyjęła chusteczki i zaczęła płakać. – A tej, co się stało?
- Nie wiem, chyba jest w żałobie. – odpowiedziała Xilena, spoglądając na Susanę. Nagle drzwi windy się otworzyły i wyszła z niej Pilar.
- Nie wpuszczaj do mnie nikogo, nie mam ochoty dzisiaj nikogo oglądać. – poinformowała swoją sekretarkę, przechodząc obok jej biurka. – I zrób coś ze sobą, okropnie wyglądasz. – dodała wchodząc do swojego biura.
Nagle ze swojej pracowni wyszedł Julian, który szybkim krokiem przeszedł korytarz i skierował się do gabinetu Pilar.
- Przykro mi, ale pani Pilar kazała mi nikogo dzisiaj nie wpuszczać do jej biura. – oznajmiła Susana, podchodząc do niego, jednak Julian nie zareagował i dalej szedł w stronę gabinetu. – Nie mogę pana tam wpuścić! – krzyknęła przyśpieszając kroku, po czym stanęła przed nim, blokując wejście do biura Rivero.
- Odsuń się. – syknął Julian, wyjmując z marynarki pistolet. Przestraszona Susana wykonała polecenie mężczyzny. – Niech nikt nie wchodzi do tego gabinetu,a nikomu nie stanie się krzywda! – krzyknął, wymachując bronią, po czym wszedł do środka.
- Co tak stoicie?! Wezwijcie policję, wojsko! – powiedziała przerażona Susana, patrząc na Mayę i Xilenę, które stały jak dwa słupy soli.

- Przecież kazałam Susanie nikogo do mnie nie wpuszczać! – warknęła Pilar, obracając się na fotelu twarzą do Juliana. – Wyjdź stąd! Nie mam ochoty na Ciebie patrzeć!
- Przykro mi, ale będziesz musiała! – powiedział Julian, po czym wycelował pistoletem w kobietę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Greg dnia Wto Lip 29, 2008 13:28 pm, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna -> Fashion de la Vega Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach