Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna
Hacjenda La Aventura

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna -> Hacjenda La Aventura
Autor Wiadomość
Renzo
Administrator
Administrator



Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Śro Lip 30, 2008 0:23 am    Temat postu: Hacjenda La Aventura    

Odcinek 1

Ten wieczór nie różnił się niczym szczególnym od pozostałych. Mimo późnej pory ulice Miami nadal były bardzo ruchliwe. Część mieszkańców wracała właśnie z pracy do swoich domów, by wypocząć po ciężkim i męczącym dniu, inna część po prostu wypoczywała. Najpopularniejsze kluby w mieście przynosiły tego wieczoru ogromne zyski, barmani nie nadążali z zamówieniami... W jednym z takowych kubów przebywał najpopularniejszy imprezowicz i bawidusza w Acapulco Diamante - Marcos Venegas. Przystojny ciemnoblondwłosy mężczyzna o anielskim spojrzeniu i diabolicznej osobowości wraz z przyjaciółmi zajmował jeden ze stolików na blacie którego stało kilka(naście) butelek z alkoholem. Młody Venegas był w swoim żywiole: alkohol, znajomi, narkotyki...
- Stary, nie zgadniesz kogo spotkałem przy wejściu! - oznajmił pytająco Marcosowi Andres, jego znajomy od narkotyków z którym Venegas w latach szkolnych nie utrzymywał żadnych stosunków.
- Wyobraź sobie bracie, że nie mam zielonego pojęcia kogo mogłeś spotkać przy wejściu!
- A wyobraź sobie, że to nikt inny jak Jimena Baptista!
- Jimena?! - zdziwił się ogromnie Marcos. - A ona tu czego?!
- Nie wiem, wydaje mi się, że ona nadal liczy, że się zejdziecie.
- Rozdział z Jimeną uważam za zamknięty! - odpowiedział z obojętną miną Venegas. - Przyznaję, że była świetna w łóżku, ale strasznie się na niej zawiodłem.
- Konkrety, stary!
- Przynosiła mi wstyd; na każdym kroku okazywała zazdrość!
- Uwaga, idź tu! - powiedział ponurym głosem Andres, który po chwili zostawił młodych samych.
- Marcos Venegas, spodziewałam się, że cię tu zastanę... - zaczęła ironicznie brunetka, przysiadając się do stolika mężczyny.
- Jimena Baptista, nic się nie zmieniłaś... No, może trochę fryzurkę zmieniłaś... - skwitował ją Marcos.
- Jak miło, że zauważyłeś... - skwitowała krótko.
- Co tu robisz?
- A jak myślisz? Przyszłam się upić, by zapomnieć o chwilach z tobą spędzonych.
- Jimena, dobrze wiesz, że ja nie jestem jeszcze gotowy na stały związek!
- Wątpię byś było gotowy kiedykolwiek! - westchnęła wstając od stolika. - Udanej zabawy...

Tymczasem Virginia Venegas z kubkiem gorącej kawy siedziała na tarasie hacjendy. Uwielbiała spogolądać nocą na niebo pokryte grubą warstwą gwiazd. Całej scenerii uroku dodawał odgłoś świerszczy śpiewających hipnotyzującą pieśń w trawie. La Aventura nocą wyglądała cudownie, co właściciele zawdzięczają zarządcy hacjendy - Jose. Blondwłosa kobieta zanużyła swe delikatne usta w kubku z którego wydobywał się aromatyczny zapach świeżo parzonej kawy, po czym lekko poprawiła zarzucony na siebie koc.
- Panienka Virginia... Przeziębi się pani! - zwrócił się do niej troskliwie Jose.
- Mam gruby koc, nic mi nie będzie. - odparła z delikatnym uśmiechem na ustach, by następnie móc ponownie napić się gorącego napoju.
- Czy nie będzie miała panienka nic przeciwko, jeśli panience potowarzyszę?
- Oczywiście, że nie. Proszę, usiądź.
- Bardzo dziękuję.
- Wiesz Jose, gdy tak przyglądam się gwiazdom na niebie, szukam w nich moich rodziców. - dodała po chwili Virginia.
- Ojciec opowiadał mi o panienki rodzicach. Don Mauricio był wspaniałym człowiekiem, podobnie jak donia Clara.
- Wciąż prześladuje mnie ten starszliwy widok...
- No ładnie! Moja kochana kuzynka i pracownik! - wtrąciła podniesionym tonem Angeles, podchodząc do rozmawiających.
- Panienka Angeles... -
- Zamknij się i wynoś się stąd, ale już!
- Angeles uspokój się! - powiedziała szorstko Virginia. - Co ty sobie wyobrażasz?!
- Nie rozumiesz co się do ciebie mówi, wieśniaku?!
- Angeles! Jose, proszę, zostaw nas same. - zwróciła się do zarządcy Venegas i gdy mężczyzna zostawił kobiety same, postanowiła przemówic kuzynce do rozumu. - O co ci znów chodzi?!
- Mi? Nie zgrywaj świętoszki, dobrze wiem, że się w nim kochasz! Ciekawe jak zareaguje tata, gdy dowie się, że jego ukochana bratanica puszcza się z tym śmierdzącym wieśniakiem!
Emocje i złość wrzały w Virginii z każdą chwilą, tym razem jednak Angeles przesadziła. Venegas spojrzała przez krótką chwilę na zadowoloną kuzynkę, po czym wymierzyła jej siarczysty policzek.
- Idiotka! - krzyknęła rozwścieczona Molina. - Nie pozwolę tak się traktować! - by po chwili rzucić się z pięściami na kobietę.
- Angeles! - krzyk don Germana przerwał bójkę kuzynek. - W tej chwili zostaw Virginię!
- Ale tato! - Angeles skrzywiła się z oburzenia. - Ona mnie obraziła!
- Nie każ mi powtarzać, Angeles. Natychmiast zrób co powiedziałem! - rozdrażoniona Molina popchnęła Virginię, a następnie uciekła z płaczem do swojej sypialni.
- Wuju, ona jest jakaś nienormalna! - oznajmiła drwiąco wspominając kuzynkę.
- Przepraszam cię za nią, moja droga. - powiedział starszy mężczyzna wzdychając ciężko. - To przeze mnie ona taka jest...
- Nie mów tak wuju, Angeles już taka jest.
- Dawałem jej wszystko, czego zapragnęła i teraz odczuwam skutki swojego postępowania...
Podczas, gdy Virginia rozmawiała ze stryjkiem, zapłakana Angeles wbiegła do swojej sypialni. Złość i żal ogarnęły ją całkowicie.
- Dlaczego ten kretyn wiecznie broni ten idiotki?! - pytała samą siebie. - To ja jestem go córką, ja! Nie ona! Ja!!!


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Renzo
Administrator
Administrator



Dołączył: 30 Wrz 2007
Posty: 234
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3

PostWysłany: Wto Wrz 23, 2008 23:25 pm    Temat postu:    

Odcinek 2

Najstarszy z rodzeństwa Venegas siedział za biurkiem, którego blat oświetlała mała lampka. W całym domu panowała zupełna cisza, jeżeli pod uwagę nie weźniemy odgłosu zegara czy pióra, którym co chwila Gustavo zapisywał nowe obliczenia. W pewnym momencie mężczyzna odsunął od siebie papiery i zakrył twarz w dłoniach.
- To nie ma sensu... - westchnął głęboko, poczym nalał sobie wina do wielkiego kryształowego kieliszka. - Nic już nie uratuje firmy. Virginia miała rację! Mogłem wraz z Marcosem pojechać do wuja i zająć się jego hacjendą...
Z rozmyślań Gustavo wyrwał donośny dźwięk telefonu. Znurzony mężczyzna wstał od krzesła i zmęczonym krokiem podszedł do aparatu.
- Dom braci Venegas, przy aparacie starszy brat! - oznajmił na powitanie Gustavo, zmuszając się do żartu.
- Bracie, potrzebuję twojej pomocy.. - wybełkotał Marcos.

W oczekiwaniu na Xilenę, Maria Lucia ostrożnie przeszła do kuchni. Nie chcąc dłużej czuć się ciężarem dla siostry postanowiła chociaż pomóc jej w domowych obowiązkach.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora                        
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Witamy na forum Twojej telenoweli! Strona Główna -> Hacjenda La Aventura Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach